Przeraźliwe krzyki poniosły się echem
po długich korytarzach ogromnego zamku Aleam Castir. Chwilę później ucichły.
Pozostały tylko szlochy dwójki władców, pochylonych nad niewielkim zawiniątkiem.
- Panie, cóż się wydarzyło? Czy to coś
z dzieckiem? – Niedouczony sługa zbliżył się do łoża swej pani. Secur owinął niemowlę
w ręczniki, a jedną ręką odpędził chłopca, mówiąc:
- Przyprowadź Ilisę.
Po paru minutach, które wlokły się
niemiłosiernie, na korytarzu można było usłyszeć kroki dwójki, których buty
wystukiwały na marmurze miarowy rytm. Do sali wszedł sługa, a zaraz za nim
niska, chuda kobieta z brązowymi włosami splecionymi w kok. Podeszła do łóżka z
baldachimem na znak i ukłoniła się przed swoimi władcami. Była zaskoczona, że o
tak późnej godzinie wzywana jest do rodzącej władczyni, kiedy była niedaleko i
mogła oszczędzić jej bólu związanego z porodem, który trwał już dziewięć
godzin.
- Panie, wzywałeś mnie – powiedziała.
Ręce drżały, kiedy Secur wyciągnął w jej stronę swoją jedyną córkę.
- Zabierz ją daleko stąd, a później
zabij i unicestwij ciało – mruknął.
Przerażona kobieta, która była prostą
znachorką z wioski, trzymała dziewczynkę, patrząc na nią. Nie widziała w niej
nic, co mogłoby zadecydować o tak strasznym końcu. Była wręcz urocza ze swoją
delikatną cerą i przymkniętymi oczkami okalanymi długimi rzęsami. Nigdzie nie
mogła dojrzeć choćby krzty zła czy nienawiści.
Czując na sobie wyczekujące spojrzenie
elfich oczu, jeszcze raz się ukłoniła i wyszła. Dziecko zaczęło cichutko
popłakiwać, kiedy wyniesiono je na dwór. Otworzyła wtedy oczy i obdarowała
Ilisę spojrzeniem pełnym zdziwienia. Kobieta zareagowała gwałtownie, widząc w
oczach dziecka zielone języki ognia, pochłaniające całe gałki oczne
dziewczynki. Jesienne powietrze było jeszcze w miarę ciepłe, więc znachorka
wskoczyła na swojego pegaza i szepnęła:
- Jak najdalej stąd. Do lasu, w góry,
nie ważne gdzie, ale musimy uratować to biedne dzieciątko!
Zwierzę kiwnęło łbem na znak, że
zrozumiało, a później rozłożyło swoje białe skrzydła i wzbiło się ponad korony
drzew, oddalając się coraz bardziej od pięknego, wielkiego pałacu. Białe wieże
żegnały ich, łopocząc ciemnymi flagami. Gdzieś w oddali bajarz śpiewał niskim
głosem pieśń o niknącej Gwieździe Północy.
Znachorka jeszcze raz obejrzała się na
pałac, chcąc zapamiętać go, by później przekazać ten obraz malutkiej
dziewczynce, która leżała spokojnie w objęciach kobiety. Księżyc przyświecał
im, odbijając swój blask w zielonych tęczówkach królewny Elfiego Królestwa,
która musiała uciekać przed przepowiednią końca ich świata i nieubłaganą
śmiercią wielu elfów. Była cicha jak na noworodka, tak samo cicha miała być
przez całe swoje życie, aż do momentu wypełnienia się przepowiedni, której
przebieg został zmieniony przez właśnie jej ojca.
Problem polegał na tym, że
przeznaczenie można odwlec w czasie, ale nigdy nie da się go całkiem zmienić.
Przeznaczenie może znaleźć okrężną drogę, jednak zawsze zostanie wypełnione.
Zmiana przebiegu wydarzeń może zmienić
również ludzi, którzy zginą podczas wypełniania przepowiedni o ogniu i śmierci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz